Portale randkowe
wszystko, co trzeba wiedzieć
Doświadczenia z Tinderem
Aplikacja mobilna zyskująca coraz większą popularność w świecie wirtualnych znajomości, zyskała także w Polsce tysiące fanów. Tinder-addiction, czyli uzależnienie od Tindera to nowe zjawisko, które zatacza coraz szersze kręgi. Powoli Tinder zaczyna wypierać tradycyjne portale randkowe. Okazuje się, że genialna prostota tej aplikacji to naprawdę spora zaleta, która odpowiada zapotrzebowaniu naszych czasów.
W zamyśle Tinder miał być aplikacją, za pomocą której można się szybko umówić na niezobowiązujące spotkanie. Do tego przecież służy geolokalizacja. Szukamy osoby, która jest blisko, nawiązujemy kontakt, wymieniamy parę wiadomości i się spotykamy.
Okazuje się jednak, że przynajmniej polscy użytkownicy nie bardzo rozumieją ideę Tindera. Stąd doświadczenia z używaniem aplikacji nie są takie, jakie można by oczekiwać. Każdy, kto spróbuje trochę poprzeciągać obrazki szybko spostrzeże, że coś jest nie tak. Dość szybko można połączyć się w parę. O dziwo jednak, można mieć dziesięć par, a żadna z tych osób się nie odezwie. Co więcej, można się odezwać do każdej z tych dziesięciu osób, a odpowie jedna albo dwie. Jest jednak mała szansa, że uda się umówić na spotkanie. Wiadomo, każdy chce najpierw pogadać, srutu tutu i tak dalej. Ciekawe są jednak te osoby, które kolekcjonują tylko pary i nic z tym nie robią.

Doświadczenia z korzystaniem z Tindera są więc zupełnie nie takie, jakich można by oczekiwać. Wydaje mi się, że wynika to z tego, że wiele osób zaczyna używać aplikacji z ciekawości, żeby poeksperymentować. Część osób naprawdę zbiera pary, bez zamiaru zrobienia z tym czegokolwiek. To zapewne jawny albo ukryty sposób na dowartościowanie własnej osoby. Pozostałe osoby traktują Tindera po prostu jak zwykły portal randkowy.
Oczywiście, widać tu ewolucję aplikacji. Być może mimo tego sympatycznego ognia, Tinder będzie używany częściej po prostu do czatowania, do wyszukiwania nowych znajomości...
comments powered by Disqus